Korzystając z serwisu internetowego wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Pliki cookie możesz zablokować za pomocą opcji dostępnych w przeglądarce internetowej. Aby dowiedzieć się więcej, kliknij tutaj.
x
X

ZAPLANUJ SWÓJ SPACER

ŚLADAMI JERZEGO GRZEGORZEWSKIEGO

6,599 km
Jerzy Grzegorzewski (1939‒2005) był artystą teatru, twórcą wszechstronnym: reżyserem, scenografem i dramatopisarzem. Raz w życiu ‒ choć nie na scenie, tylko na ekranie ‒ wystąpił też jako aktor. W wolnych chwilach malował. Z pochodzenia łodzianin, mieszkał i pracował w kilku miastach, ale to właśnie z Warszawą związał się trwale. Tu w Galerii Krzywe Koło zadebiutował jako malarz. Tu w Teatrze Ateneum po raz pierwszy wprowadził na scenę tramwajowy pantograf. Tu w Teatrze Studio realizował swoje najbardziej autorskie przedstawienia. Tu budził kontrowersje jako dyrektor odbudowanego po pożarze Teatru Narodowego. Tu wreszcie, wśród śródmiejskich kawiarń i antykwariatów, wydeptał ścieżki swoich spacerów, a niektóre z warszawskich zakamarków znalazły miejsce w jego prywatnej mitologii.
 
AUTORZY: Iga i Mateusz Żurawscy 
Opisy w krótszej wersji zostały oryginalnie wykorzystane podczas gry miejskiej Trasa J-G, zorganizowanej w dniu 12 kwietnia 2015 roku przez Teatr Studio im. St.I.Witkiewicza z okazji dziesiątej rocznicy śmierci Jerzego Grzegorzewskiego.
  • 1.

    AMFITEATR ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE W WARSZAWIE | ul. Agrykoli 1

    Teatr na Wyspie w Łazienkach Królewskich ‒ jako warszawska namiastka Wenecji ‒ zajmował ważne miejsce w prywatnej mitologii Jerzego Grzegorzewskiego.
    Grzegorzewski był zafascynowany miastami wodnymi ‒ Amsterdamem, Wenecją ‒ uważał je za gotowe scenografie teatralne. Wąskie fasady kamienic, przeglądające się w ciemnej toni kanałów, snujące się nabrzeżami mgły, strugi deszczu zacierające kontury ścian silnie oddziaływały na wyobraźnię artysty. W swoich scenografiach z dużym upodobaniem stosował rozmaite przesłony, ekrany i szyby, które rozpraszały światło, zniekształcały obraz i zmuszały widza do uruchomienia wyobraźni. Pewną namiastką Wenecji w prywatnej mitologii artysty stał się Teatr na Wyspie w Łazienkach Królewskich. Wizja łazienkowskiego teatru jako wyspy umarłych ‒ za Stanisławem Wyspiańskim ‒ pojawiała się w jego spektaklach. Grzegorzewski zwierzył się kiedyś, że chciałby wystawić tam operę Béli Bartóka Zamek księcia Sinobrodego: w nocy, za otaczającymi scenę klasycystycznymi kolumnami, na oświetlonych tratwach-platformach, przedstawiających siedem komnat zamku, miały przepływać kolejne żony i zarazem ofiary Sinobrodego. Do realizacji tej wizji nigdy nie doszło, ale jej echa znalazły się w ostatnim spektaklu reżysera On. Drugi Powrót Odysa (2005).
  • 0,687 km
    12 min
  • 2.

    KLUB TENISOWY LEGIA WARSZAWA

    Jerzy Grzegorzewski był zapalonym kibicem sportowym. Mecz piłki nożnej postrzegał jako widowisko idealne ‒ na pozbawionym zbędnych dekoracji boisku znajduje się tylko to, co uczestniczy w grze ‒ i przekornie lubił przeciwstawiać je współczesnemu mu teatrowi, który „przypomina nudne muzeum”. W młodości sam grywał w tenisa, do końca życia ‒ namiętnie kolekcjonował rakiety tenisowe.
    Przyjaciel i współpracownik Grzegorzewskiego, kompozytor Stanisław Radwan, wielokrotnie wspominał, że poza teatrem istniała tylko jedna dziedzina traktowana przez niego z równą powagą, a mianowicie ‒ sport. Mecz piłki nożnej reżyser postrzegał jako widowisko idealne, w którym nie ma ani jednego zbędnego elementu, ponieważ wszystko, co znajduje się na boisku, służy grze. Inaczej niż w teatrze, gdzie scenografia często okazuje się zbyt dekoracyjna, a za mało funkcjonalna. Niezależnie od podobnych rozważań, Grzegorzewski był jednak przede wszystkim zapalonym kibicem. Sam zresztą grywał trochę w młodości, chociaż nie w piłkę, a w tenisa – razem ze szkolnym kolegą Janem Skotnickim, najpierw na kortach Łódzkiego Klubu Sportowego, potem, już w czasie studiów na Wydziale Reżyserii PWST, na warszawskiej Legii. W późniejszych latach Grzegorzewski nadal odwiedzał korty na Agrykoli, choć sam grał coraz rzadziej, bardzo chętnie natomiast ‒ prywatnie, przed przyjaciółmi ‒ wcielał się w rolę olimpijskiego mistrza. Do końca życia miał słabość do rakiet tenisowych, które namiętnie kolekcjonował. Kupował je na pchlich targach i w antykwariatach, podobno z każdej zagranicznej podróży musiał przywieźć jedną. Sportowa pasja przeniosła się do teatru. Podczas prób bardzo często zdarzało mu się instruować aktora: „Idziesz i... pach!...”, czemu zwykle towarzyszyło markowanie uderzenia niewidzialną rakietą. „Pach!”, które za każdym razem mogło oznaczać coś zupełnie innego, było ulubioną uwagą reżyserską Grzegorzewskiego, i weszło do anegdoty razem z innymi jego powiedzonkami z prób: „Attention, jest za dobrze!” i „Coś za coś, pani Żeniu”.
  • 1,95 km
    35 min
  • 3.

    TEATR ATENEUM IM. STEFANA JARACZA | ul. Jaracza 2

    Z Teatrem Ateneum Jerzy Grzegorzewski związany był zaledwie przez dwa sezony. W tym krótkim czasie udało mu się zrealizować dwa legendarne dziś przedstawienia ‒ Amerykę wg Franza Kafki (1973) i Bloomusalem wg Jamesa Joyce’a (1974) ‒ które ugruntowały jego pozycję awangardowego artysty i otworzyły drogę do najważniejszych scen w kraju: w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie.
    Początki kariery Grzegorzewskiego na scenach warszawskich (Teatr Polski, 1967; Teatr Klasyczny ‒ Scena Rozmaitości, 1968) były trudne. Aktorzy nie rozumieli i nie akceptowali metod pracy młodego reżysera, dlatego bojkotowali próby albo grali wbrew jego instrukcjom. Dopiero angaż w łódzkim Teatrze im. Stefana Jaracza, gdzie otoczył go opieką dyrektor Feliks Żukowski, zaowocował kilkoma świetnymi premierami, uznanymi wreszcie przez władze Wydziału Reżyserii za podstawę do przyznania mu dyplomu. Grzegorzewski wrócił do Warszawy na początku lat siedemdziesiątych, wraz z poznanym w 1969 w Łodzi kompozytorem Stanisławem Radwanem, z którym połączyła go przyjaźń i trwająca przeszło trzydzieści lat współpraca. W Teatrze Ateneum wspólnie przygotowali dwa przedstawienia ‒ dziś legendarne ‒ które ugruntowały jego pozycję awangardowego artysty, poszukującego nieoczywistych rozwiązań scenicznych. W Ameryce wg Franza Kafki (1973) włączył w obręb akcji ‒ jako tłum opuszczający pokład transatlantyku ‒ publiczność spektaklu granego tego samego wieczora wcześniej na dużej scenie, tłoczącą się w foyer, i zupełnie nieświadomą tego, że jest obserwowana. W Bloomusalem wg Jamesa Joyce’a (1974) widzowie poruszali się pomiędzy rozproszonymi po foyer grupami działających aktorów, rekonstruując akcję pierwszej części przedstawienia – strumień świadomości głównego bohatera. W obu przedstawieniach pojawił się (po raz pierwszy) tramwajowy pantograf, który już wkrótce miał stać się znakiem rozpoznawczym teatru Grzegorzewskiego. Mimo że Ameryka Bloomusalem ‒ dzięki śmiałym rozwiązaniom formalnym, a także wybitnym kreacjom Olgierda Łukaszewicza (Karla Rossmanna) i Marka Walczewskiego (Leopolda Blooma) ‒ zostały uznane za ważne artystyczne wydarzenia, na skutek niechęci dyrektora Janusza Warmińskiego reżyser został zmuszony do przerwania współpracy z Ateneum ‒ w trakcie prac nad prapremierą Panny Tutli-Putli Stanisława Ignacego Witkiewicza.
  • 1,849 km
    33 min
  • 4.

    TEATR DRAMATYCZNY M.ST. WARSZAWY | pl. Defilad 1

    W roku 1978 Jerzy Grzegorzewski zaprezentował się na tej najważniejszej wówczas warszawskiej scenie jako wszechstronny artysta teatru: nie tylko reżyser, lecz także scenograf i dramaturg. Premiera Warjacji ‒ pierwszego w pełni autorskiego spektaklu w jego dorobku ‒ wyznacza moment podziału publiczności i krytyki na entuzjastycznych wielbicieli i zaciekłych przeciwników, który miał utrzymać się do końca jego drogi twórczej. 
    W połowie lat siedemdziesiątych Grzegorzewski rozpoczął regularną współpracę z teatrami: Starym w Krakowie i Polskim we Wrocławiu (dyrektor artystyczny w latach 1978‒1982). W roku 1977 kierownik literacki Teatru Dramatycznego Jerzy Koenig namówił dyrektora Gustawa Holoubka, aby ponownie zaprosić go do Warszawy. Zaproponowali mu wystawienie Czajki, a reżyser przyjął propozycję tym chętniej, że dawała mu ona szansę na obsadzenie Holoubka, którego aktorstwo ‒ choć stylistycznie zupełnie niepasujące do jego teatru ‒ zawsze bardzo podziwiał. Grzegorzewski poddał dramat Antona Czechowa radykalnym zabiegom adaptatorskim, wykreślając z niego właściwie wszystko, co nie należało do głównego wątku: artystycznego i erotycznego konfliktu czwórki bohaterów. Jednocześnie uzupełnił go o postaci, motywy i wątki zaczerpnięte od innych autorów dojrzałego modernizmu, m.in. Fiodora Dostojewskiego, Augusta Strindberga, Thomasa Manna czy Witolda Gombrowicza. Tak powstał pierwszy w pełni autorski spektakl Grzegorzewskiego (1978): oparty na własnym scenariuszu, z ekspresyjnym, niepsychologicznym aktorstwem, przestrzenią zbudowaną z obiektów znalezionych i wykonywaną na żywo muzyką ‒ w dodatku trwający niespełna godzinę. Nazwał go Warjacje, a taki wybór tytułu uzasadniał też wypełniający ostatnie kilkanaście minut przedstawienia koncert awangardowych kompozycji fortepianowych Stanisława Radwana. Grzegorzewski zaprezentował się na najważniejszej wówczas stołecznej scenie jako wszechstronny artysta teatru: nie tylko reżyser, lecz także scenograf i dramaturg. Uznane za jego „niepisany manifest” Warjacje zamykały okres radykalnych eksperymentów formalnych i poszukiwania własnego scenicznego języka, a jednocześnie wyznaczyły moment podziału widowni i krytyki na entuzjastycznych wielbicieli i zaciekłych przeciwników, który miał utrzymać się do końca drogi twórczej artysty.
  • 0,121 km
    2 min
  • 5.

    TEATR STUDIO IM. STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA | pl. Defilad 1

    Do Teatru Studio Jerzy Grzegorzewski trafił w trudnym momencie ‒ kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego, jednak wspólnie z dyrektorem naczelnym Waldemarem Dąbrowskim udało mu się prowadzić teatr bez konieczności ulegania żadnym politycznym naciskom. Piętnaście lat jego kierownictwa (1982‒1997) to okres świetności tej sceny, która bardzo szybko stała się jedną z najciekawszych propozycji artystycznych w Warszawie.
    Ustępując z chwilą wprowadzenia stanu wojennego ze stanowiska dyrektora Centrum Sztuki Studio, Józef Szajna wskazał na swojego następcę Grzegorzewskiego, który jako twórca teatru autorskiego miał zagwarantować zachowanie eksperymentalnego charakteru sceny. Grzegorzewski wspólnie z dyrektorem naczelnym Waldemarem Dąbrowskim (do r. 1990) znacznie poszerzyli zakres działalności Centrum Sztuki: zaprosili do współpracy orkiestrę kameralną Sinfonia Varsovia, ożywili galerię i uruchomili pracownię filmową. Dzięki ich inicjatywie 24 lutego 1985 roku Studio otrzymało imię Stanisława Ignacego Witkiewicza. Piętnaście lat dyrekcji Grzegorzewskiego to okres świetności teatru, który szybko stał się jedną z najciekawszych artystycznych propozycji w stolicy ‒ nie tylko ze względu na swój autorski charakter, lecz także dzięki jednemu z najlepszych w mieście zespołów aktorskich (po rozpadzie zespołu Gustawa Holoubka w Teatrze Dramatycznym). Występowali tu m.in.: Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Stanisława Celińska, Anna Chodakowska, Tadeusz Łomnicki, Olgierd Łukaszewicz, Wojciech Malajkat, Małgorzata Niemirska, Jan Peszek, Jerzy Radziwiłowicz, Marek Walczewski i Zbigniew Zamachowski. Wielu z nich Grzegorzewski zabrał potem ze sobą do Teatru Narodowego.
    CZYTAJ DALEJ
  • 0,684 km
    12 min
  • 6.

    KAMIENICA GRZEGORZEWSKIEGO

    W tej kamienicy w latach 1983‒2005 mieszkał Jerzy Grzegorzewski. Artysta miał słabość do przedmiotów ‒ pięknych, dziwnych, mechanicznych. Kupował je w antykwariatach i na pchlich targach. Niektóre z nich grały potem w jego przedstawieniach. Wiele trafiało do jego mieszkania, które z biegiem lat zmieniało się w żywą scenografię teatralną.
    Grzegorzewski, z pochodzenia łodzianin, mieszkał i pracował w kilku miastach, ale to właśnie z Warszawą związał się trwale. Miał tu wiele adresów. Podczas studiów na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (obecnie Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza) w latach 1962‒1965 wspólnie z kolegą z lat szkolnych, Janem Skotnickim, mieszkał w Domu Studenckim Dziekanka przy Krakowskim Przedmieściu. W latach siedemdziesiątych, kiedy w warszawskich teatrach reżyserował gościnnie, zatrzymywał się u znajomych lub w hotelach ‒ w Śródmieściu i na Powiślu. W roku 1983, już jako dyrektor artystyczny Teatru Studio, otrzymał mieszkanie służbowe w kamienicy przy Mazowieckiej 11, tuż obok Domu Artysty Plastyka. Stąd chodził wzdłuż Świętokrzyskiej przez plac Defilad do Teatru Studio, a potem wzdłuż Mazowieckiej przez plac Piłsudskiego do Teatru Narodowego lub stałą trasą spaceru: plac Powstańców Warszawy, Szpitalna, Bracka, Chmielna, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście. Podczas spaceru Nowym Światem zaglądał do Bliklego, po drodze do Teatru Narodowego wstępował na poranną kawę do Victorii (obecnie Sofitel), wieczorami przesiadywał po sąsiedzku U Artystów. Spacerował niespiesznym krokiem, pilnie studiując witryny antykwariatów, jubilerów, zegarmistrzów, sklepów z artykułami piśmienniczymi, a nawet sklepów sportowych (potrafił dłuższą chwilę kontemplować konstrukcję rowerowej przerzutki).
    CZYTAJ DALEJ
  • 0,269 km
    4 min
  • 7.

    HOTEL VICTORIA

    W okresie sprawowania funkcji dyrektora artystycznego Teatru Narodowego (1997‒2003) Jerzy Grzegorzewski często zaczynał dzień pracy od porannej kawy w kawiarni Hotelu Victoria. Pewnego dnia spotkał tu Tadeusza Konwickiego.
    Hotel Victoria (obecnie Sofitel) znajduje się dokładnie w połowie drogi z kamienicy przy ul. Mazowieckiej 11, gdzie mieszkał Grzegorzewski, do Teatru Narodowego. W okresie sprawowania funkcji dyrektora artystycznego sceny narodowej w latach 1997‒2003 reżyser często zaczynał dzień pracy od wypicia tam filiżanki porannej kawy. W styczniu 2000 roku przypadkiem spotkał tam Tadeusza Konwickiego. Był mroźny, pochmurny ranek, w hotelowej kawiarni nie było nikogo oprócz nich, siedzących w dwóch kątach sali. Konwicki wypił pierwszy, wstał, i, wychodząc, podszedł do stolika Grzegorzewskiego. Wskazał ręką w stronę gmachu Teatru Narodowego i zapytał: „Po co pan to wziął?”. „Przecież tego nie ma”, odparł reżyser. Za oknem kawiarni plac Piłsudskiego tonął we mgle.
  • 0,48 km
    8 min
  • 8.

    TEATR NARODOWY | pl. Teatralny 3

    Obejmując funkcję dyrektora artystycznego odbudowanej po pożarze sceny narodowej, Jerzy Grzegorzewski ogłosił, że Teatr Narodowy powinien stać się Domem Wyspiańskiego. Swój program realizował konsekwentnie przez cały okres sprawowania kadencji (1997‒2003), mimo że od początku budził kontrowersje. Spór między zwolennikami i przeciwnikami jego dyrekcji podzielił środowisko teatralne.
    W roku 1997 Grzegorzewski został nominowany na dyrektora artystycznego odbudowanego po pożarze z 1985 roku Teatru Narodowego. Decyzja MKiDN wzbudziła kontrowersje, które wkrótce podzieliły teatralne środowisko i zajmujących się kulturą publicystów. Dyskutowano, czy artysta o tak wyrazistej osobowości będzie potrafił wyrzec się swojego indywidualnego języka autorskiego i sprosta zadaniom, jakie stoją przed sceną narodową w nowej sytuacji społecznej i politycznej. Grzegorzewski zaproponował koncepcję Domu Wyspiańskiego i zadbał o to, aby w każdym sezonie odbyła się jedna premiera tego autora: Noc listopadowa (1997, 2000), Sędziowie (1999), Wesele (2000), Akropolis (2001, reż. Ryszard Peryt) oraz, już po ustąpieniu ze stanowiska, Hamlet (2003); fragmenty jego utworów znalazły się również w autorskich spektaklach Halka Spinoza (1998) i On. Drugi Powrót Odysa (2005). Wybór na patrona sceny narodowej Stanisława Wyspiańskiego ‒ nie tylko genialnego wizjonera i wszechstronnego artysty, lecz także wnikliwego obserwatora i krytyka otaczającej go rzeczywistości ‒ wbrew pozorom nie został wtedy uznany za oczywisty. Podobnie nie od razu doceniony został, realizowany bardzo konsekwentnie, program Grzegorzewskiego, oparty na precyzyjnym doborze wystawianych tekstów (romantyzm, modernizm, klasyczna i powojenna awangarda) i zapraszanych do współpracy artystach (związanych w różnych momentach z obiema scenami narodowymi: warszawską i krakowską). Powtarzające się ataki krytyki ‒ publicystyczne, nie merytoryczne ‒ a także pogarszający się stan zdrowia, wyniszczonego wieloletnim zmaganiem się z chorobą alkoholową, spowodowały, że reżyser zaczął powoli żegnać się ze sceną, a jego spektakle coraz częściej miały piętno śmierci. W roku 2004 zrealizował Duszyczkę według poematów Tadeusza Różewicza ‒ spowiedź umierającego mężczyzny, zwierzającego się ze swoich artystycznych i erotycznych niepowodzeń. Intymny spektakl, grany dla pięćdziesięcioosobowej publiczności w biegnącym pod ulicą Wierzbową tunelu do przewozu dekoracji, jest ostatnim wciąż obecnym w repertuarze. W roku 2005 imię Grzegorzewskiego otrzymała mała Scena przy Wierzbowej. Część obiektów scenograficznych wciąż znajduje się w magazynach Teatru Narodowego, zostały opisane przez Barbarę Sieroslawski w albumie Inwentaryzacja (2009) i zaprezentowane podczas dwóch wystaw (2012 ‒ we współpracy z Teatrem Studio; 2015).
  • 0,559 km
    10 min
  • 9.

    AKADEMIA TEATRALNA IM. ALEKSANDRA ZELWEROWICZA | ul. Miodowa 22/24

    Jerzy Grzegorzewski opuścił gmach Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w roku 1965 z dyplomem absolwenta Wydziału Reżyserii z oceną dostateczną i opinią „największej porażki pedagogicznej” dziekana Bohdana Korzeniewskiego. Wykładowcy, m.in. Erwin Axer i Kazimierz Dejmek, wysoko cenili inteligencję i pomysłowość młodego artysty, mieli jednak problem z uznaniem jego plastycznego wykształcenia i fascynacji awangardą.
    Jako reżyser Grzegorzewski zadebiutował jeszcze jako student łódzkiej PWSSP. W roku 1961 wraz z przyjaciółmi ze studiów, m.in. Krystyną Kamler i Stanisławem Łabęckim, założył teatr amatorski Jeż i przygotował inscenizację fragmentów Szewców Stanisława Ignacego Witkiewicza. Po kilkunastu pokazach spektakl został zaproszony na II Ogólnopolski Festiwal Kultury Studenckiej w Gdańsku, gdzie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Przewodniczący jury, Jerzy Koenig, stwierdził, że przedstawienie to należy do najlepszych dotychczasowych realizacji dramatów Witkacego, tym samym stawiając debiutującego artystę obok Józefa Szajny i Tadeusza Kantora. Opinia krytyka, który zaliczył go do grona tzw. „młodych, zdolnych”, utwierdziła Grzegorzewskiego w słuszności decyzji o podjęciu studiów na Wydziale Reżyserii warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej ‒ nie pomogła jednak w samych studiach. Wykładowcy, m.in. Erwin Axer i Kazimierz Dejmek, cenili inteligencję i pomysłowość Grzegorzewskiego, mieli jednak problem z jego plastycznym wykształceniem. Fascynacja Witkacym i Kantorem (w roku 1963 poświęcił mu krótki szkic na łamach „Współczesności”) i dokonaniami awangardy, czemu dawał wyraz w swoich pracach, tłumacząc, że „współczesny teatr przypomina nudne muzeum”, irytowały szczególnie dziekana Bohdana Korzeniewskiego, który uważał go za największą pedagogiczną porażkę w swojej karierze. Inaczej studenci.
    CZYTAJ DALEJ
  • 10.

    W tym miejscu w latach 1956‒1965 mieściła się prestiżowa Galeria Sztuki Nowoczesnej „Krzywe Koło”. Jerzy Grzegorzewski wraz z kolegą z łódzkiej PWSSP Stanisławem Łabęckim zaprezentował tu swoje obrazy podczas autorskiej wystawy w roku 1962. Pomimo bardzo dobrze ocenianego debiutu, młody artysta już wtedy podjął decyzję o porzuceniu malarstwa dla teatru.
    Od wczesnej młodości Grzegorzewski często odwiedzał łódzkie Muzeum Sztuki, które posiadało wówczas najlepszą w Polsce kolekcję sztuki nowoczesnej. Już wtedy próbował swoich sił jako malarz: nakładał kolejne warstwy farby na zagruntowane płótno, a kiedy obraz był gotowy, polewał go rozpuszczalnikiem, podpalał i zaraz gasił, starając się uzyskać założoną fakturę. Po maturze w roku 1958 rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi (obecnie Akademia Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego), z racji swojej awangardowej przeszłości zdegradowanej wówczas do roli placówki o profilu zawodowym. Studia na Wydziale Tkaniny i Ubioru ‒ kontakt z materią: jej ciężarem, fakturą ‒ miały się okazać bardzo pomocne w późniejszej pracy scenografa. Najważniejszym doświadczeniem tego czasu było spotkanie z wykładowcami ‒ uczniami i przyjaciółmi Władysława Strzemińskiego, m.in. Stanisławem Fijałkowskim, który uczył go kompozycji.
    CZYTAJ DALEJ

ZOBACZ INNE SPACERY

SCENY ALTERNATYWNE. SUBIEKTYWNY SPACEROWNIK ARKADIUSZA GRUSZCZYŃSKIEGO (część I)

SCENY ALTERNATYWNE. SUBIEKTYWNY SPACEROWNIK ARKADIUSZA GRUSZCZYŃSKIEGO (część II)

SPACEROWNIK DLA DZIECI, KTÓRE ZABIERAJĄ NA SPACER DOROSŁYCH

SZLAKIEM WOJENNYCH KAWIARNI ARTYSTYCZNYCH